The Witcher: Monster Slayer – Kiepska prasa, niezła kasa

Ponoć „wiedźmińska podróbka Pokémon Go jest dobra jedynie wtedy, gdy przypadkowo jest zabawna”… ale chyba na siebie zarobi.

Studio Spokko nie ustrzegło się klątwy starszego brata: Wiedźmin: Pogromcy potworów debiutował z problemami, pierwsi odbiorcy długo nie mogli się zalogować, a gdy już mogli: to zabawę psuły im babole (odsyłam zresztą do materiału Michała Amielańczyka).

Na tydzień od premiery w sieci pojawiają się pierwsze recenzje. Nieprzesadnie pochlebne. Wes Fenlon z redakcji PC Gamera zaczyna swój tekst o AR-owej grze warszawiaków słowami:

„Wiedźmińska podróbka Pokémon Go jest dobra jedynie wtedy, gdy przypadkowo jest zabawna”.

W swoim artykule redaktor podśmiechuje się z bugów (np. odciętej głowy konia, która zawisła w powietrzu, „przenikając” przez znak parkowania). Przewrotnie twierdzi, że gdyby zdarzały się one częściej „mogłyby ochronić Monster Slayera przed nudnym i rozczarowującym wykorzystaniem settingu Wiedźmina”.

Dziennikarz pokpiwa, że lepszy system walki ma nawet Fruit Ninja, historia jest „licha” (choć zwiastun premierowy obiecywał co innego), a rozgrywka sprowadza się do swipe’owania paluchem. Swoje obrywa także system monetyzacji (ponoć: nachalnej).

Od zachwytów daleki jest także Robert Purchese (Eurogamer), choć swój tekst zaczyna całkiem ciepło:

„Nie jest źle. Wyraźnie włożono w grę wiele wysiłku. Postacie są udźwiękowione, akcję ilustrują przerywniki filmowe. Mamy kilka opcji dialogowych, ograniczone system tworzenia postaci i personalizację za pośrednictwem drzewka zdolności. (…) Są tutaj znaki rozpoznawcze wiedźmińskiego RPG-a. Zaś oglądanie potworów z tego uniwersum, które stoją tuż przed tobą, jest świetne”.

Krytyk kręci natomiast nosem na niezbyt wygodną walkę, agresywne próby wyciągania nam pieniędzy z portfela, brak „społecznego” komponentu (w rodzaju Pokemon Gyms).

„Być może będę się trochę więcej bawił, ale nie jestem pewien”.

– konkluduje.

Rachel Kaser z Android Central wystawiła grze ocenę 2,5/5. Autorka chwali oprawę, „wymagającą” walkę i intuicyjne zarządzanie zasobami, gani natomiast potrzebę „mnóstwa” spacerów, ukrywanie zadań fabularnych w niekonwencjonalnych miejscach i masę grindu, na jakiej zasadza się gameplay loop.

„Jeśli jesteś fanem wiedźmina, zdecydowanie warto sprawdzić ten tytuł. Sam projekt potworów, choć w dużej mierze zaczerpnięty z RPG-ów na pecety/konsole, prezentuje się na telefonach świetnie. Ale to także gra, która wymaga od ciebie masy czasu, by rozwinąć postać, nie włączając się w codzienną rutynę, jak czynią to inne tytuły ARG. Jeżeli nie będziesz chciał zejść ze swojej drogi, by zagrać, nie znajdziesz w niej zbyt wiele”.

W swoim cotygodniowym zestawieniu Android Police umieścił produkcję w przegródce „średnie gry”.

„Tak, jak można się było tego spodziewać, gra jest pełna zakupów (za prawdziwą walutę – dop. red.). Będziesz zmuszony, by walczyć z potworami, które są zbyt trudne do pokonania, chyba, że zapłacisz. Jasne, grafika jest doskonała, łażenie po mieście w celu zabijania potworów może być fajną nowością… ale ostatecznie rzecz została stworzona, byś wydawał w niej jak najwięcej pieniędzy. Jeżeli nie jesteś zagorzałym fanem Wiedźmina (…) można ją łatwo pominąć”.

Średnia ocen graczy na Androidzie jest jednak całkiem wysoka (4,2). Dodajmy, że na samym Google Play’u tytuł pobrano ponad 500 tys. razy. (Nie znamy danych z iOS-ów). Jak zresztą dopowiada Polygamia: Pogromca Potworów całkiem nieźle radzi sobie na Zachodzie – w Niemczech znalazł się na 6 miejscu listy bestsellerów, w Wielkiej Brytanii – na 13, w USA jest natomiast 39. A co z Chinami?

„Największy rynek gier mobilnych, czyli Chiny, jest dla nas obecnie wyłączony. Wiedźmin: Pogromca Potworów oparty jest na mapach Google, a – jak wiadomo — tam Google nie działa”

– tłumaczy w rozmowie z serwisem Przemysław Tarczyński ze studia Spokko.