Dying Light 2: Znowu zebraliśmy informacyjny plankton

Grę opóźniono… na Switchu. Ponoć będzie ona działać nawet na słabszych pecetach, a Techland ma dalekosiężne plany na jej wsparcie.

Co tam, panie, w Dying Lighcie? Ano całkiem sporo! W ubiegłym tygodniu wyjaśnialiśmy zamieszanie wokół rzekomych „500 godzin rozgrywki” i zebraliśmy informacje mniejszego kalibru. Następnie Techland pokazał kolejny trailer, teaser rozgrywki w co-opie oraz porównanie grafiki na obecnej i minionej generacji konsol.

Od tego czasu PR-owcy wrocławian bynajmniej nie próżnowali. Poznaliśmy przykładowo listę 58 trofeów. Wiadomo, że gra chce nas nagradzać za „aktywację wież ciśnień” i „aktywację stacji elektroenergetycznych” czy młynów. A poza tym: za przejażdżkę metrem, walkę z anomaliami czy „wyczyszczenie” obozowisk z bandytów. Pełne zestawienie osiągnięć jest dostępne pod tym adresem.

Co ważniejsze: Techland zapewnił o woli wspierania tytułu nawet na pięć lat po premierze (co zresztą nie dziwi, bo „jedynka” otrzymuje łatki i aktualizacje po dziś)…

…pochwalił się rozgadaniem bohaterów (dla porównania – scenariusz Torment: Tides of Numenera liczył sobie milion słów).

Z mniej wesołych wieści: opóźni się zapowiadana we wrześniu edycja na Switcha (zagramy w chmurze: build będzie streamowany na konsolkę, nie zaś uruchomiony na niej). Powód jest klasyczny, firma „chce zapewnić fanom rozgrywkę na poziomie, na jaki zasługują”. Kiedy jednak właściciele „pstryczków” wyprawią się do The City? Nie wiadomo.

Na osłodę: ładnie nas do Miasta zaproszono.

Jeden z pracowników studia odniósł się także do wysokich wymagań sprzętowych, które studio ujawniło pod koniec ubiegłego roku. Jak twierdzi: dzięki technologiom Nvidia DLSS oraz AMD Fidelity FX Super Resolution produkcja ma działać także na słabszych pecetach.