11 bit studios idzie na wojnę z Kinguinem. Czy słusznie?

„Jakiś G****ANY ŁGARZ sprzedaje preordery Frostpunka 2 pod parasolem OSZUSTÓW z Kinguina” – czytamy w emocjonalnym wpisie.
„To jedna z reguł twardego, wolnego rynku”– mówi nam ekspert.

Machina promocyjna Frostpunka 2 pracuje pełną (nomen omen) parą. Choć pierwsza prezentacja gry nieco rozczarowała (nie pokazano bowiem ani minuty gameplayu), sequel z sukcesem buduje sobie wishlistę, czym autorzy nie omieszkali się pochwalić.

Dodajmy, że z pewnością do tłumnych zapisów przyczynił się nader sensowny wybieg; otóż równocześnie z ogłoszeniem sequela ruszył darmowy weekend z częścią pierwszą, w której menu wyświetla się taki oto komunikat:

Dziś warszawiacy wystąpili z wpisem, który nader skutecznie podbił zainteresowanie tytułem. Oskarżają w nim „OSZUSTÓW” (pisownia oryginalna) z Kinguina o sprzedaż preorderów Frostpunka 2, apelując o reakcję do największych mediów branżowych.

Wsparcie dla odezwy wyrażają coraz liczniej zarówno gracze, jak i twórcy, vide producenci wiedźmińskiej trylogii:

Dopowiedzmy, że za giełdami z kluczami od lat ciągną się zarzuty m.in. o rzekome dopuszczanie do obrotu kodów kupionych za pomocą skradzionych kart kredytowych (po zgłoszeniu na policję kradzieży, służby miały zamrażać środki, a autorzy nie otrzymywali wynagrodzenia). Z drugiej jednak strony – rok temu działające w podobny do Kinguina sposób G2A wezwało twórców do udowodnienia nadużyć, obiecując wówczas wypłatę 10-krotności rzekomo utraconej sumy. Z oferty skorzystał raptem jeden zespół, który jednak faktycznie udowodnił swoje racje i otrzymał odszkodowanie.

Próbowaliśmy się skontaktować w sprawie wpisu z przedstawicielami oby stron. Ciekawi nas bowiem, jaką stratę poniosło 11 bit studios, dlaczego warszawski zespół nie skontaktował się bezpośrednio ze sklepem i skąd tak ostra reakcja. Przedstawicieli giełdy z kluczami chcielibyśmy z kolei zapytać o procedury, które zabezpieczają developerów przed podobnymi sytuacjami oraz podnieść wątpliwości, jakie krajowi twórcy wyrażają od lat. Jeżeli firmy zdecydują się zabrać głos – zaktualizujemy newsa.

W międzyczasie o wyjaśnienie sytuacji poprosiliśmy proszącego o anonimowość eksperta z branży e-commerce:

– Każdy marketplace walczy dziś o SEO (pozycjonowanie strony – dop. red.); im szybciej będziesz miał kartę z grą w swojej ofercie – tym lepiej dla twojej widoczności. Nie jest tajemnicą, że niektórzy mają już w ofercie chociażby GTA VI, dzięki czemu Google będzie promował właśnie ich sklepy, gdy za kilka lat gracz wpisze w wyszukiwarkę hasło: „GTA VI gra kup”.

Prawdopodobnie „sprzedawca” Frostpunka 2 zadziałał właśnie w ten sposób. Jeżeli musiałby później grę dostarczyć – mógłby to zrobić, nawet tracąc na tym pieniądze, kupując drożej, niż przewidywał… Mógłby też bezczelnie oznajmić: „niestety zakup jednak nie dojdzie do skutku” i zwrócić niedoszłym klientom poniesione koszta.

Czy to jest to etyczne? Nie ukrywajmy, to działanie szemrane, choć bardzo typowe dla tego rynku. Nie ma w nim jednak żadnej „kradzieży”. To jedna z reguł twardego, wolnego rynku, do której dostosowują się wszystkie marketplace’y, nie tylko Kinguin czy G2A, ale także Allegro czy eBay.