The Beast Inside uczy się na błędach Blair Witcha 

Sala kinowa Winosfery to dla polskiego gamedevu symboliczna lokalizacja.

Właśnie tu prezentował swoje gry CD Projekt, wówczas: dopiero torując sobie drogę do giełdowej ekstraklasy. Twórcy The Beast Inside ogłosili w tym miejscu datę premiery i zaprezentowali fragmenty rozgrywki. Duet Illusion Ray Studio (developer) i Movie Games (wydawca, współproducent) chciał nimi udowodnić, że polski horror nie musi być walking simulatorem. I że da się go stworzyć niewielkim nakładem sił i środków.

Rozdział ósmy, kopalnia. Nicolas krąży po szybie z lampą naftową w dłoni. Trąca zwrotnicę, uwalniając wózek, a ten z impetem rozwala barykadę. Ostrożnie krocząc tunelem, spada w przepaść. Ciężko dysząc, dostrzega w głębi truchło mężczyzny, które wydaje się przymarznięte do ściany. Zbliżywszy się, zauważa pulsujące serce. Chwilę później zwłoki ożywają, ciskając protagonistą kilka metrów w tył, co rozpoczyna kilkuminutowy pościg. Protagonista umyka walącymi się tunelami, skacze po platformach. Chowa się za deskami i rusztowaniami, uciekając przed falami zabójczego zimna. Stanąwszy oko w oko z napastnikiem, przebija mu serce kilofem.

Na niewiele się to jednak zdaje. Szczęśliwie: na scenie pojawia się tajemniczy człowiek w cylindrze, żywcem wyjęty z komiksowego „V jak Vendetta”. Mocna sekwencja gore. Zawalająca się kopania. Wyciemnienie. 

Kolejne ujęcia mają dodatkowo uwypuklić zróżnicowanie rozgrywki; mamy więc minigrę z otwieraniem zamków, sekwencję skradankową i ucieczkę przez las. A na deser: rewolwerową strzelaninę z przeciwnikiem, który to rozmywa się, to wynurza z ciemności. A wszystko to przy palących się wozach i krzewach, tuż obok zajazdu, z którego okien wyglądają goście. 

– Rynek odchodzi od walking simulatorów – zagaja po prezentacji rozgrywki Mateusz Wcześniak, prezes Movie Games. – Zależało nam, by nie tworzyć horrora z jumpscare’ami. Stawiamy na hollywoodzki styl, emocje i wrażenia. Chcemy uderzyć szeroko – zainteresować fanów horrorów, shooterów i gier w stylu Uncharted.

Przejąwszy mikrofon, Damian Gasiński (starszy producent w Movie Games) opowiada o fabularnej podbudowie. – Scenariusz podzielony jest na dwa segmenty – jeden toczy się w czasach wojny secesyjnej, a drugi – podczas Zimnej Wojny. Historię odkrywamy z perspektywy dwóch postaci, które dzieli sto lat. Oba „segmenty” mają zresztą własną specyfikę: w butach Adama, kryptoanalityka CIA, rozgrywamy sekwencje przygodowe, jako Nicolas – uczestniczymy w scenach żywcem wyrwanych z klasyki kina grozy. Bohaterowie mają być ze sobą powiązani, a jegomość w cylindrze – odgrywać w historii wiodącą rolę. Jaką? Tego zespół nie zdradza. 

Pokaz odbywa się niespełna dwa tygodnie od debiutu Blair Witcha (Bloober Team), premiery udanej, choć chłodno przyjętej przez akcjonariuszy. Niejako w reakcji na zarzuty, które gracze i recenzenci mieli względem produkcji krakusów, Movie Games zapowiada dobrą optymalizację i obsługę chińskiego języka. Jak tłumaczy Wcześniak: – 70-75% (średnia ocen na Metakrytyku – dop. red.) jest podstawą. Na rynku zrobiło się jednak ciasno; nawet błąd językowy może poskutkować negatywem (złą recenzją użytkownika – dop. red.). Wyzwanie, jakie stoi przed spółką tworzącą gry, polega na tym, że musimy być w momencie premiery gotowi od początku do końca.

W rozmowie z PolskiGamedev.pl Gasiński dodaje, że choć w kaburze znajdziemy jedynie rewoler, protagoniści skorzystają z kilku sztuk broni białej. Zapytany o to, czy – wzorem klasyki survival horroru – The Beast Inside zmusi nas do oszczędnego gospodarowania amunicją, jest dyplomatyczny. – Chcieliśmy się dostosować do każdego gracza, każualowego i hardkorowego. Będzie więc specjalny tryb dla takich ludzi, jak ja, z ograniczonymi zasobami i koniecznością oszczędzania naboi, zapałek i nafty. 

A wszystko to za skromny, bo raptem dwumilionowy budżet i przy raptem dwunastoosobowym zespole. – Zależy nam na tworzeniu pięknych rzeczy, ale bez ryzyka finansowego – wyjaśnia prezes. Premiera już 17 października 2019. Do tego czasu Movie Games zamierza zintensyfikować promocję: pojawią się zwiastuny punktujące zróżnicowanie rozgrywki oraz kampania zahaczająca o świat rzeczywisty (szczegóły już wkrótce!).

PS Podczas pokazu zdradzono również datę premiery Drug Dealer Simulator (6.12.2019). Ponoć tytuł stwarza pewne wyzwanie marketingowe; jak twierdzi Dominika Szot z Movie Games: – Na Facebooku (gra – dop. red.) ciężko się pozycjonuje, bo narkotyki to nie jest ulubiony temat Zuckerberga. Wcześniak natychmiast dopowiada jednak, że: – Tytuł fenomenalnie performuje, jeśli chodzi o wishlisty. Mamy 30 tysięcy, a nawet nie ruszyliśmy z marketingiem.

Powiązane gry: