Shadow Warrior 3: Według krytyków jest… nieźle

„Dwójka” zebrała lepsze oceny, ale Flying Wild Hog nie ma się czego wstydzić. 

Według serwisu Metacritic średnia ocen slashero-shootera zatrzymała się na poziomie 72%. Rozkład prezentujemy poniżej:

  • GameSpace – 9,5/10
  • GameSpew – 8/10
  • WorthPlaying – 8/10
  • ScreenRant – 4/5
  • Hardcore Game – 4/5
  • CD-Action – 7,5/10
  • God is a Geek – 7,5/10
  • COGconnected – 74/100
  • IGN – 7/10
  • Attack of the Fanboy – 3,5/5
  • PC Invasion – 7/10
  • Shack News – 7/10
  • We Got This Covered – 3/5
  • PC Gamer – 52/100
  • GamesHub – 2/5

Uznania nie kryje Chris Bowman z GameSpace, który zakochał się w komediowej podszewce, doomowej walce i skłonnych od slapsticku postaciach (w dodatku, twierdzi, świetnie udźwiękowionych). Komplementuje on zarówno efektowne finishery, mobilność Lo Wanga, zróżnicowany oręż, moce i interakcje z otoczeniem.

Na marginesie: ponoć pod względem akcentów gore Hogi moga rywalizować nawet z id Software!

Barnaba Siegel z redakcji „CD-Action” twierdzi, że dostaliśmy „mocne kino, ale jednak klasy B”. Jak dodaje: „nie jest to polski Doom Eternal, o którym śnił”. Redaktor chwali co prawda intensywny prolog (rozgrywający się na grzbiecie smoka!), ale ogółem Shadow Warrior 3 jest jego zdaniem chaotyczny i nieprzyjemnie zaprojektowany:

„Zamiast dać nam przestrzeń na naukę i przyswojenie wszystkiego, pędzi jak na przyśpieszonym kursie weekendowym. Ani się obejrzałem, a kończąc zaledwie trzy poziomy, poznałem masę wydarzeń fabularnych i zdobyłem większość dostępnych broni(!). Jednocześnie nie miałem poczucia, że wszystko opanowałem, że mogłem się nacieszyć kolejnymi zdobyczami”.

Ponoć nie do końca udała się eksploracja z wykorzystaniem linki z hakiem oraz bossowie, a poziom trudności nie stanowi wyzwania. Na osłodę: dialogi i monologi mają być „fabryką pereł”. Design broni recenzent określa przymiotnikiem „cudowny”, a projekty potworów są podobno „szalone i pomysłowe”. Jak puentuje:

„Flagowa marka Flying Wild Hog nie dostała takiego zwieńczenia trylogii, na jakie zasłużyła”.

Ambiwalentne odczucia ma Otto Kratky (IGN). Choć również on chwali zawiązanie akcji, nadmienia, że wkrótce przestał się przejmować fabułą tytułu, zajęty raczej intensywną rozgrywką (przywodzącą mu na myśl Dooma Eternala i Titanfalla 2).

Tym razem – kontynuuje – Hogi nie zdecydowały się na proceduralną generację poziomów, ale liniowy projekt lokacji: Wang biegnie więc od jednej najeżonej potworzyskami areny, do drugiej. Ma to być pomysł „prosty i efektowny”. Kratky też pomstuje na średnią eksplorację, dokładając do puli narzekań niemożność powrotu w raz odwiedzone lokacje.

„W temacie zabijania hord demonów, Shadow Warrior 3 nie dodaje nic świeżego, podążając za FPS-owym abecadłem właściwie w każdym aspekcie. Możesz strzelić do wroga, a jego fragmenty będą odpadać, co znormalizował w shooterach Doom. Możesz szybko poruszać się po arenach, ale mieszanie platformówki ze strzelaniem również nie jest nowym konceptem”.

Każda z broni ma być natomiast „satysfakcjonująca w użyciu”.

W przeciwieństwie do „CD-Action”: IGN raczej gani poczucie humoru protagonisty.

„Lo Wang mówi za dużo. Cykl Shadow Warrior ma reputację gier z głupim humorem, a jego trzecia część nie jest tu wyjątkiem”.