Rustler zbiera nieszczególnie wysokie oceny prasy

Na zwiastunie premierowym Guy nadużywa wody ognistej, prochu strzelniczego i pochodni. Mimo to recenzenci przyjęli go chłodno.

„Spal wioskę, spal wiedźmy, spal strażników” – grzmi trailer, na którym znajomy już zbir robi użytek ze świętego granatu ręcznego, bierze udział w wyścigach konnych i strzela z kuszy do Bogu winnych przewoźników. Zgodnie z gamescomowymi zapowiedziami Rustler wyszedł wczoraj z wczesnego dostępu, jednocześnie wdrapując się na nowe platformy (PS4, PS5, XBO, XSX, Switch).

Choć oczekiwania względem produkcji Jutsu Games (developer) i Games Operators (wydawca) były spore, pierwsze reakcje mediów nie pozostawiają wątpliwości: „średniowieczne GTA” wypadło przeciętnie. Gdy piszę te słowa średnia jego ocen na PS5 wynosi zaledwie 59%. Jak przedstawia się rozkład?

  • MultiPlayer.it – 7,8
  • SpazioGames – 7,3/10
  • Push Square – 7/10
  • Finger Guns – 6/10
  • COGconnected – 68/100
  • GameStar – 6,5/10
  • GameSpew – 5/10
  • PurePlayStation – 5/10
  • ScreenRant – 5/10
  • Nintendo Life – 4/10

Rob Gordon z redakcji ScreenRant rozpoczyna swoją recenzję hasłem: „To GTA z końmi i problemami technicznymi”. Bez zaskoczenia ów zwraca uwagę na („okropnie częste”) podobieństwa do wczesnych odsłon sagi Rockstara.

Jutsu Games, pisze, stworzyło tytuł na tyle powtarzalny, że musi zawalczyć o uwagę odbiorcy dowcipem, ten jednak bywa i lepszy, i gorszy. Gdy studio stara się skonfrontowac średniowieczne realia ze współczesnością – podobno potrafi wyrwać z przepony nieco śmiechu. Można być jednak zmęczonym toaletowym humorem oraz „niekończącymi się” odniesieniami do Monty Pythona i mrugnięciami oka w kierunku twórczości Terry’ego Pratchetta czy serialowego „The Office”.

W artykule dostaje się side questom („sztampowym”) i minigrom („niewymagającym”). Przede wszystkim krytyk kręci jednak nosem na „wielką różnorodność” technicznych problemów – od małych (glitche), po wielkie (pathfinding oponentów). Jak puentuje:

„Rustler nie jest takim zwrotem w kierunku wczesnych sandboksów, na jaki gracze mogli mieć nadzieję. To przyjemna, zabawna gra, która zapewnia odrobinę ostrego humoru, ale na dłuższą metę jest mało prawdopodobne, by utrzymała ona uwagę odbiorców. Dodajmy do tego masę technicznych problemów, a stanie się jasne, że Rustler to stracona szansa”.

Krytycznie nastawiony do tytułu jest także Richard Seagrave (GameSpew). Również on krytykuje nieciekawe zadania (większość ma polegać na dostaniu się na miejsce X i zabicie postaci Y). Tytułowi nie pomaga – kontynuuje – brak udźwiękowienia postaci (świat gry wydaje się ponoć „sterylny i martwy”), a także „drewniany” system walki i „niezgrabne” sterowanie. Dziennikarz punktuje ponadto kiepski system checkpointów i bugi i ocenia, że pościgi i rozwałka à la GTA ni grają równie dobrze jak w pierwowzorze.

„Słowo, które najlepiej opisuje Rustlera, to: rozczarowanie. Produkcja bierze szablon oryginalnych GTA, umieszcza go w średniowiecznym świecie, a następnie serwuje nam nudne zadania. Dodajmy do tego brak szlifów, fakt, że niektóre mechaniki nie bawią tak, jak powinny oraz brak voice actingu, a otrzymamy małą przygodę w otwartym świecie, która nie spełnia danej przez twórców obietnicy”.