Gaming na Giełdzie: Patriotyzm? Tak, ale nie na siłę

Uczestnicy planowanej na czwartek konferencji radzą, by uciekać od martyrologii, nie udawać, że nasze produkcje toczą się w USA i by zastanowić się nad tym, czy Olgę Tokarczuk da się przełożyć na język gier.

Czy patriotyzm popłaca? – Zależy, jak do tego podejść – zagaja w rozmowie z PolskiGamedev.pl jeden z czwartkowych panelistów, Łukasz Janczuk z Juggler Games (My Memory of Us). Twórca stawia słodko-gorzką diagnozę: owszem, rodzime gry mogą być nośnikami kultury i historii… tyle że ich autorzy wciąż nie do końca sobie z tym radzą.

– Oglądając film lub czytając książkę, możemy się emocjonalnie ustosunkować do historii, ale nie mamy na nią żadnego wpływu. Gry dysponują na tym polu oczywistą przewagą – są interaktywne. Jeżeli jednak chcemy przez ich pryzmat opowiadać o Polsce, musimy umożliwić naszym odbiorcom samodzielne podejmowanie decyzji i kreowanie postaw. Pozwolić graczowi również na to, by nie był on patriotą. W Warsaw czy Uprising ‘44 nie masz wyboru. Tymczasem gry powinny pytać: jaką drogę chcesz obrać? Poświęcić się dla narodu? A może zadbać o siebie lub swoich najbliższych?

Według Janczuka nasze medium prezentuje takie dylematy jedynie w odniesieniu do fikcyjnych światów, postaci i organizacji. Przedstawiciel Juggler Games zachęca również do patrzenia na naszą historię w jaśniejszych barwach.

– Powinniśmy znaleźć tematy, które nie opierają się wyłącznie na martyrologii. Nie bazujmy wyłącznie na polskich przegranych; przegranych wojnach, przegranych bitwach, przegranych powstaniach, ale na ludziach, którzy czegoś dokonali. Patriotyzm jest pozytywny, szukajmy więc pozytywnych emocji. Zwycięstw, nawet tych mniej znanych.

“Co sprawia, że polskie gry odnoszą światowy sukces?” Na to pytanie spróbuje odpowiedzieć między innymi Michał “Mielu” Mielcarek z Draw Distance (Vampire: The Masquerade – Coteries of New York). Rozmawiając z PolskiGamedev.pl, prezes tonuje jednak nastroje, twierdząc, że choć krajowe produkcje są na świecie rozpoznawalne, ich “polskość” nie ma tu nic do rzeczy.

– Wydaliśmy kilka tytułów, o których usłyszał świat, ale tylko o jednym – Wiedźminie – wiadomo, że jest z Polski. Patrząc, choć to dowód anegdotyczny, na to, co dzieje się w internecie – ludzie często dziwią się, że Dying Light czy Frostpunk to polskie gry. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że Outriders od People Can Fly to będzie polska produkcja… i nic w tym dziwnego, bo odbiorców interesują same gry, a nie na ich narodowość.

Jak jednak dodaje Mielcarek – na eksponowaniu szyldu “polski gamedev” skorzystać możemy wszyscy.

– Kiedyś mocną markę zbudowali sobie Francuzi (nie mówiąc o Japończykach). O francuskich grach było wiadomo, że są artystyczne, inne, ciekawe gameplayowo… skoro Polskę promuje się jako miejsce atrakcyjne dla turystów, dobrze byłoby przy okazji “sprzedać” informacje, że Polacy robią fajne gry i że w polskich studiach warto pracować. Podchodzę do tego egoistycznie: na pewno ja bym na tym zyskał.

Jak to jednak robić? Według Mielcarka – nie na siłę. Można natomiast obsadzać polskich aktorów i prezentować na ekranie polski krajobraz. Jako przykład podaje Observera od Bloober Team, w którym pojawia się cyberpunkowa wariacja na temat Krakowa (i sporo lokalnych akcentów, w rodzaju oprawionej w ramkę “Gazety Wyborczej”), a przed kamerą uwija się m.in. Arkadiusz Jakubik. Na drugim biegunie stoi natomiast Zaginięcie Ethana Cartera.

– Dość smutny przykład. Oficjalnie (scenariusz – dop. red.) toczy się w Stanach, podczas gdy w rzeczywistości fotografowano okolice Dolnego Śląska (w grze pojawia się m.in. Zapora Pilchowice i karpacka Świątynie Wang – dop. red.). Piękne, malownicze krajobrazy… Trzeba było komunikować, że gra toczy się w Polsce, nic by na tym nie straciła, ba – być może wręcz zyskałaby dodatkowe zainteresowanie.

Według Sylwii Borowskiej, jednej z organizatorek “Gamingu na giełdzie”, warto sięgać nie tylko po historię i krajobrazy, ale również krajową beletrystykę.

– Tematów jest nieskończenie wiele; czemu nie nawiązać do znanych na całym świecie pisarzy i ich twórczości? Książka Stanisława Lema niedługo pojawi się na ekranie monitorów za sprawą gry Starward Industries, powieści Jacka Piekary adaptuje The Dust, być może powinniśmy też sięgnąć po noblistkę Olgę Tokarczuk? Całkiem niedawno udowodniliśmy przecież, że da się jej książki przełożyć na języki filmu (“Pokot” Agnieszki Holland bazuje na “Prowadź swój pług przez kości umarłych” – dop. red.) i teatru (w Teatrze Powszechnym Ewelina Marciniak wystawia “Księgi Jakubowe – dop. red.).

Konferencja startuje już w najbliższy czwartek (14.11.), w Sali Notowań Budynku GPW (ul. Książęca 4, Warszawa). Poza targami dla inwestorów i sesją networkingową możemy się spodziewać paneli eksperckich, w których wezmą udział m.in. przedstawiciele Bloober Team, Atomic Wolf, Juggler Games, Moonlit, Starward Industries, Draw Distance i SimFabric.

Fundacja Indie Games Polska jest partnerem wydarzenia, a w jego program możecie się wczytać pod tym adresem.