Cyberpunk 2077: Rensans popularności i… problem wizerunkowy

  • Powodem jest – rzecz jasna – ciepłe przyjęcie anime. I szkoda tylko, że na znakomitym „Edgerunners” cieniem kładzie się spór jego twórców.

Dziesięcioodcinkowe „Edgerunners” jest dostępne na Netfliksie od 13 września. Dodajmy, że recenzenci i widzowie przyjęli je z entuzjazmem – na agregującym oceny Rotten Tomatoes może się ono pochwalić oceną 100% (od recenzentów) i 97% (od widzów), zaś na IMDB – 8,7. Dziennikarz Kotaku pisał o „historii, której życzyłby sobie w Cyberpunku 2077”, IGN określił projekt mianem „szalonej jazdy, ale wartej każdej upiornej sekundy”, zaś krytyk GameSpotu stwierdził prostolinijnie: „To ogromny sukces”. Mike Pondsmith, twórca cyberpunkowych podręczników, skwitował wysiłki Redów i studia Trigger tyleż lakonicznym, co wymownym: „THEY FUCKING NAILED IT” (pisownia oryginalna).

Efekt? O ile do niedawna w Cyberpunka 2077 zagrywało się na Steamie 30-40 tys. odbiorców, w minionych dniach osiągnął on „peak” na poziomie 85 tys. jednocześnie grających! To najwyższy rezultat od dnia premiery, gdy gra przyciągnęła okrągły milion ludzi. (Do tej liczby należy doliczyć, rzecz jasna, osoby grające za pośrednictwem innych platform).

Wzruszony Paweł Sasko (reżyser questów) podziękował fanom za „drugą szansę”.

Dodajmy, że podobna sytuacja miała miejsce po premierze serialowego „Wiedźmina”. I że kolejne odbicie nastąpi – zapewne – po debiucie zapowiedzianego niedawno Phantom Liberty.

Cieniem na projekcie położył się jednak facebookowy wpis Jana Bartkowicza. Twórca, do niedawna piastujący w CD Projekt RED rolę dyrektora kreatywnego, zarzucił dawnemu pracodawcy, że ten w niewłaściwy sposób oznaczył jego zaangażowanie.

Jak pisał: historia projektu sięgnęła początku 2019 r. (a więc jeszcze przed premierą gry), gdy wraz z Bartoszem Sztyborem i Łukaszem Ludkowskim stworzył on fabularne zręby „Cyberweara”, które później kilkakrotnie przepisywał. Po kilku miesiącach Bartkowicz miał jednak wejść w spór z Rafałem Jakim, a więc producentem wykonawczym, który chciał dać odpór ciągłym modyfikacjom fabuły.

Po odejściu Bartkowicza serial kilkakrotnie wracał do pokoju scenarzystów. Twórca pogodził się z tym, że jego pomysły trafiły do kosza…

„Jakież było moje zdziwienie, gdy miałem okazję uczestniczyć we wczesnych pokazach „Edgerunners”. To był „Cyberwear”. Oczywiście usprawniony i wyczyszczony, ale to był ten sam show, który wymyśliłem w 2019 r., i którego dziesięć odcinków rozpisaliśmy (…) Główna fabuła, bohaterowie, ich motywacje, cliffhangery, a nawet większość scen… to wszystko nadal tam było!”.

Bartkowicz pogratulował Jakiemu i Sztyborowi. Jak jednak podkreśla: jego rola nie została należycie opisana.

„Nie wymieniono mnie w napisach końcowych jako scenarzysty. Zamiast tego zostałem zdegradowany do bardzo późnych napisów. Zdałem sobie sprawę, że tak samo potraktowano Łukasza Ludkowskiego, naszego trzeciego scenarzystę”.

PPE.pl zdecydowało się skontaktować z CD Projektem, który opublikował na łamach serwisu oświadczenie.

„Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważne dla twórców jest uznanie ich wkładu w proces kreatywny. W związku z tym, CD PROJEKT RED zawsze dokłada wszelkich starań, aby docenić wkład każdej osoby biorącej udział w projekcie studia i zrobić to adekwatnie do jej zaangażowania, roli i udziału. Lista osób uczestnicząca w tworzeniu serialu Cyberpunk: Edgerunners podzielona jest na dwie części — napisy początkowe, gdzie wymienione są najważniejsze osoby, które brały udział w tworzeniu całego projektu, oraz napisy końcowe, które są różne dla każdego odcinka i oddają zaangażowanie poszczególnych twórców w ich powstanie. Jan Bartkowicz od samego początku wymieniony był w napisach końcowych Cyberpunk: Edgerunners, ale po wzięciu udziału w przedpremierowym pokazie serialu — zorganizowanym z inicjatywy Rafała Jakiego dla niego i innych osób zaangażowanych w produkcję anime — wyraził on swoje niezadowolenie z uwzględnienia go jedynie w napisach końcowych, jak również sposobu określenia jego funkcji w projekcie. Jan Bartkowicz domagał się, aby uwzględnić go w napisach początkowych w roli współproducenta wykonawczego (“Co-Executive Producer”) oraz twórcy serialu (“Created by”), jak również scenarzysty (“Written by”) w przypadku pierwszego odcinka. W odpowiedzi na te zastrzeżenia CD PROJEKT RED przystąpiło do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji w celu upewnienia się, że przyjęte rozwiązanie będzie sprawiedliwe i adekwatne w stosunku do jego faktycznego wkładu”

Studio podkreśla, że pod koniec kwietnia 2022 r. zasięgnęło pomocy eksperta, który przyjął rolę niezależnego arbitra. Ów miał mediować między Bartkowiczem, Ludkowskim, Jakim, Sztyborem i innymi związanymi z projektem osobami.

„Po przeprowadzeniu analizy, arbiter uznał, że z racji wkładu wyłącznie w preprodukcję serialu, a nie ostateczny kształt scenariusza, Jan Bartkowicz powinien zostać wymieniony jedynie w napisach końcowych. Arbiter w swojej ocenie uwzględnił nie tylko faktyczny wkład Jana Bartkowicza w projekt oraz fakty zebrane w trakcie spotkania ze wszystkimi stronami sporu, ale również zwyczaje w zakresie honorowania twórców (w tym przede wszystkim japońskie zasady dotyczące twórców anime). Decyzja eksperta opierała się m.in. na fakcie, że w przypadku tego konkretnego anime, z uwagi na dużą liczbę osób zaangażowanych w produkcję serialu, miejsce w napisach początkowych zostało przeznaczone dla osób, które miały istotny i bezpośredni wkład w powstanie jego finalnej wersji (jak również osób zaangażowanych w tworzenie animacji towarzyszącej napisom początkowym)”.

Pełna treść odpowiedzi Redów jest dostępna pod tym adresem.