Shing debiutuje… i tonie na listach sprzedaży

Gra budzi ciepłe emocje. Sęk w tym, że nie budzi ich zbyt wiele.

Gdy piszę te słowa nowy tytuł Mass Creation (Draw Slasher, Corridor Z) oceniło na Steamie raptem 13 użytkowników. Marną pociechę stanowi fakt, że zdecydowana większość (84%) pozytywnie. Jak podaje Steam Charts maksymalna liczba równocześnie grających zatrzymała się na 17 osobach. Nie mamy, rzecz jasna, żadnych danych z PS4, na którym produkcja warszawiaków również zadebiutowała… trudno jednak oczekiwać, by były one znacząco lepsze.

Gra wciąż nie doczekała się ona dostatecznej liczby recenzji, by Metakrytyk mógł wyciągnąć z nich średnią, natomiast pierwszych recenzentów spolaryzowała. Alex Santa Maria (Screen Rant) wystawił rodzimemu beat’em upowi wyjątkowo niską notę (1,5/5), pomstując na powtarzalność walk, „niedojrzałe projekty postaci” i na bodaj największy motor marketingowy gry – nietypowy system sterowania. (Ciosy wyprowadzamy nie wciskając guziki, ale wychylając gałkę prawego analoga). Według dziennikarza nawet po kilku godzinach zabawy jest to rozwiązanie niekomfortowe (choć, twierdzi, na klawiaturze i myszce sprawdza się ciut lepiej). Jak konstatuje:

„Chyba nie trzeba dodawać, że niezależnie od tego, czy chcecie zagrać lokalnie ze znajomymi, czy solowo, nie ma powodu, by kupować Shinga (…) Styl graficzny opiera się na klockowych postaciach 3D, na które trudno patrzeć po obejrzeniu pięknego, ręcznie rysowanego intra. Bohaterów i dialogi rujnuje próba podlizania się młodym odbiorcom, która wydaje się spóźniona o kilka dziesięcioleci. Walka próbuje odkryć koło na nowo, przywracając mechanizmy z Too Human i raz jeszcze udowadniając, dlaczego one nie działają. Jedynym pozytywem jest fakt, że da się ją szybko przejść”.

Znacznie pozytywniej (8/10) ocenił produkcję Richie z PlayStation Country. Ów stwierdza – dla odmiany – że sterowanie jest bardzo intuicyjne i pozwala na wykonywanie precyzyjnych ataków. Podoba mu się również, że choć poziomów nie ma wiele (bo raptem siedem) są one długie i potrafią zajść graczowi za skórę nawet na łatwym poziomie trudności. Również on pomstuje na powtarzalność przeciwników, acz – zaznacza – monotonnię starć nieco maskują zagadki logiczne oraz śliczne cutsceny. Z uznaniem pisze również o oprawie graficznej, reżyserii dźwięku, ścieżce dźwiękowej i dubbingu.

„Jeśli (twórcy) dobrze zaimplementują onlajnową kooperację, jeszcze łatwiej będzie polecić ich tytuł. (…) Jeżeli szukasz ładnie wyglądającej, grywalnej produkcji, w jakiej możesz zabić za pomocą mieczy wiele demonów, to nie mogłeś trafić lepiej”.

Niezdecydowanym polecamy zwiastun premierowy, który prezentuje ten element gry, jaki spodobał się obu krytykom (a zatem cutsceny)… a w zestawie dostajemy odrobinę toaletowego poczucia humoru i clou zabawy, a więc starcia z demonami.

PS Nieco później gra zadebiutuje na Xboksie One i Switchu.