Cyberpunk 2077: Rozgoryczony pracownik mówi o crunchu i premiach

Ten pierwszy nazywa „marszem śmierci”. Bonusy mają być „niezłe, ale dalekie od tego, o czym ludzie mówią”.

„Developer z CD Projektu” postanowił opowiedzieć o swoich doświadczeniach w anonimowym poście na Reddicie. Za tożsamość informatora ręczy Jason Schreier – dziennikarz, który temat obligatoryjnego crunchu w CDPR podjął przeszło dwa tygodnie temu. Z drugiej strony przed pięcioma dniami redakcja Game Informera dzieliła się zgoła innymi doniesieniami.

Pracownik warszawskiego oddziału CDP Red rozpoczyna od potwierdzenia, że dyskusji nt. obowiązkowych nadgodzin nie było. Ba, dla wielu członków ekipy crunch ma trwać nieprzerwanie już od maja 2019, a niektórzy pracują po kilkanaście godzin dziennie od niemal dwóch lat. W maju zeszłego roku CP2077 dopiero wyszedł z fazy alpha – i nadal należało stworzyć „całą grę niemal od zera”. Ponoć aż do grudnia kadra kierownicza utrzymywała pracowników w przekonaniu, że nie ma mowy o przesunięciu premiery planowanej na kwiecień 2020 roku.

Braki w komunikacji mają być normą. Pracownik twierdzi, że o przesunięciu premiery (z kwietnia na wrzesień, z września na listopad) pracownicy dowiadywali się z Twittera. Podobnie miało być z niedawną informacją o tym, że gra „okryła się złotem” – wiadomości od Adama Badowskiego do zespołu wychodziły dopiero kilka godzin później. Wątpliwości i pytania pracowników były zbywane. W temacie nadgodzin padały okrągłe zdania, które w ocenie autora wpisu znaczyły mniej więcej „nie mamy pojęcia, co robimy, ale kasy jest jak lodu, a crunch wszystko naprawi”.

Informator mówi, że liderzy zespołów i dyrektorzy z warszawskiego biura to ludzie, którzy przeszli przez podobne piekło przy okazji Wiedźmina 3, i nie mają nic przeciwko takim praktykom. Zauważa, że na jak najszybsze wydanie gry naciska zarząd i kierownictwo marketingu, podczas gdy zwykli pracownicy woleliby po prostu wykonywać pracę i nie spać w biurze. Ponoć zwłaszcza na Jagiellońskiej 74 noclegi w miejscu pracy nie są czymś bardzo rzadkim. Szczególnie źle ma być w działach odpowiedzialnych za projekt i zadania.

Autor wpisu opowiada też o premiach w CD Projekcie Red. Jak mówi, w ciągu ostatnich pięciu lat z pracowniczego udziału w zyskach ze sprzedaży korzystał tylko zespół pracujący przy Gwincie (m.in. dzięki wydaniu Wojny Krwi). Premia może wynieść maksymalnie 10 proc. wynagrodzenia (zakładamy, że chodzi o wynagrodzenie roczne). Bonus za ubiegły rok – wynikający ze zwiększonej sprzedaży Wiedźmina, napędzonej przez serial Netfliksa – wyniósł ok. 1800 euro w przypadku specjalistów. Juniorzy otrzymali ok. 550 euro, za to w przypadku zarządu kwoty miały być sześciocyfrowe.

Dodatkowe premie w wysokości jednej dziesiątej rocznego wynagrodzenia są przyznawane za „szczególne osiągnięcia” – czyli, w ocenie informatora, harówkę po kilkanaście godzin dziennie. Tegoroczne premie „od sprzedaży” będą wypłacane po premierze Cyberpunka 2077 – ale informator zakłada, że większość zespołu liczy na bonus w wysokości jednej-dwóch miesięcznych pensji. Wydaje się, że to mała kwota w sytuacji, gdy – jak czytamy na Reddicie – pracownicy mają w tydzień wykonać zadania obliczone na 85 godzin, i na tej podstawie są oceniani.

Wreszcie na koniec informator odnosi się do kwestii praw pracowniczych. Nie przeczy, że crunch jest opłacany (i to dobrze), ale zwraca uwagę na panującą presję. Liderzy zespołów – zwłaszcza polscy – mają być przyzwyczajeni do pracy po kilkanaście godzin na dobę. Żeby wybić się w firmie, trzeba robić to samo, bo wyłącznie wypełnianie zobowiązań wynikających z umowy nie wystarczy. Ponoć jeśli pracownik nie chce pracować więcej, zaczyna być przerzucany po różnych działach i zespołach tak długo, aż ulegnie. Co więcej, zagraniczni pracownicy pracują jedynie na podstawie odnawianych co kilka miesięcy kontraktów, które nie obejmują składek emerytalnych.

Efekt? Informator mówi, że są w biurze pracownicy, którzy nastukali już 1600 nadgodzin.

Premiera Cyperpunka 2077 wypada 19 listopada.

Powiązane gry: